Aktualnościwróć do aktualności

Jak ty uważasz słowo miłość

Jak ty uważasz słowo miłość

Już 12 stycznia premiera spektaklu "JAK TY UWAŻASZ SŁOWO MIŁOŚĆ" na podstawie fragmentów "Braci Karamazow" Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Popiołka. Na Scenie u Sewruka zobaczymy studentów roku dyplomowego Martę Jogunicę, Filipa Torońskiego, Piotra Tymczaka oraz zamiennie Michała Felczaka lub Dawida Dziarkowskiego (aktora Teatru Jaracza).

 

Od reżysera:

Zniszcz to, co cię niszczy

Niezadane pytania, pytania bez odpowiedzi

„Dlaczego dzieci są głodne? Dlaczego matki są bezdomne? Dlaczego ludzie są biedni? Dlaczego się nie obejmują, nie całują, dlaczego nie śpiewają radosnych piosenek, dlaczego tak sczernieli w tej czarnej nędzy, dlaczego dzieci nie karmią? Nie patrz na mnie takim wzrokiem. Zadaję te pytania, bo powinno się je zadać.”

Jak długo można zadawać pytania, na które nie proponuje się żadnych odpowiedzi?

Sprawa

Stary ojciec umiera, z domu dzieciństwa trzeba się wyprowadzić, ale jest jeszcze ten jeden, ostatni dzień – dzień pogrzebu i stypy, dzień końca. Jechało się tu długo i z daleka, po to, żeby zobaczyć tak dawno nie widziane twarze. Żeby móc powiedzieć rzeczy, których się sobie dotąd nie mówiło. Rano znowu wszystko się skończy: wyjedziemy i tym razem już się nie zobaczymy. Znane jest dobrze to uczucie końca – kiedy patrzy się przez okno na swój kochany widok, chce się w niego wpatrzyć, zapamiętać całym sobą, bo on nie będzie już za chwilę nasz. Już będą go patrzyły inne oczy. Już  tu nie wejdziemy, do tego domu, tego mieszkania. Jeszcze czasem przyjdzie się pod to okno, ale już zawsze – od drugiej strony, z zewnątrz. Ile jest takich okien, pod którymi raz na czas wystawa się nocami. I wyobraża się sobie, kto dzisiaj jest tam w środku, na naszym miejscu.

Co chce się powiedzieć człowiekowi na chwilę przed rozstaniem? Jak go pożegnać? Jak podziękować za ten wspólny kawałek drogi? Jak się rozstać? Kiedy godziny, a potem minuty dzielą nas od ostatniego widoku czyichś pleców. I ta świadomość, że nie zobaczy się go już nigdy. Jak to brzmi: nigdy. Jak szybko zapomina się czyjegoś głosu? Ile czasu potrzeba, żeby przestać czuć jego zapach? Jakim chce się go zapamiętać?

Po co sięgać po klasykę?

Potrzeba punktu odniesienia, żeby umiejscowić siebie w czasie, zobaczyć przebytą drogę i móc zlokalizować miejsce, w którym się jest. Pytania zadane w „Braciach Karamazow”, wielkie pytania Dostojewskiego o człowieka i człowieczeństwo, o życie, śmierć, naukę, miłość, niezawinione cierpienie – brzmią nadal przerażająco aktualnie. Przerażająco, bo pomimo upływu półtora stulecia, nadal na większość z nich nie mamy odpowiedzi.

Mówi się, że żyjemy u schyłku antropocenu, że jesteśmy świadkami przełomu. Owo „gdzie ja jestem?” brzmi paląco zwłaszcza wobec planów kolonizacji Marsa, masowego wprowadzania sztucznej inteligencji do przestrzeni publicznej, w świetle prób genetycznego ulepszania człowieka według idei post- i transhumanizmu. Potrzeba kompasu, mapy. Potrzeba spojrzeń wstecz, jednak ze świadomością miejsca, w którym się jest i z którego opowiada się sobie świat; po co: żeby zrozumieć, oswoić się?

Klasykę można odczytywać zasadniczo na dwa sposoby: z pozycji sentymentu lub ze świadomością kontekstu miejsca i czasu, w którym dokonuje się jej odczytania. Tekst spotyka mnie, swojego czytelnika, w bardzo konkretnym momencie mojego życia; nie jestem w stanie wydzielić siebie z doświadczenia chwili, momentu, w jakim się znajduję, etapu życia, na jakim ów tekst czytam. Czytam go więc przez siebie. Odbija się w nim historia mojego życia. Muzealne odczytywanie klasyki jest dzisiaj niepotrzebne przede wszystkim z powodu, na który wskazuje Olga Tokarczuk:

„Jesteśmy świadkami jakiejś zmiany totalnej. (…) Świata już nie da się opisywać w linearny sposób. Opisując świat linearnie, „po bożemu”, klasycznie, w jakiś sposób go skłamujemy, on tak już nie wygląda, on się rozpadł na naszych oczach i potrzebujemy spojrzeń, narzędzi, żeby to [rozszczepienie – przyp. aut.] uchwycić.”

Krystian Lupa natomiast zwraca uwagę na próby odczytywania klasyki w następujących słowach:

„Zawsze kibicuję twórcom, którzy próbują szczerze i odważnie mierzyć się z tekstem literackim, a ktokolwiek stawia przed sobą taki cel, musi to robić prywatnie i intymnie. Po swojemu. Wierność tak zwanej „literze tekstu” jest niewiernością wobec energii, która w nim tkwi. Jest lenistwem. [...] Jestem przekonany, że reżyser musi dobudowywać sensy i znaczenia, nie może poprzestać na samym tekście, musi dołożyć do słów życie. [...] w teatrze doskonale znane słowa, zdania i postaci, podane poprawnie i bez zaangażowania, [...] to absolutna niewierność adaptatora wobec podstawowej prawdy tekstu. Fizjologicznej prawdy świata.”

Jak dziś brzmi Dostojewski? Czy znaleźliśmy chociaż cząstkę odpowiedzi na wielkie XIX-wieczne pytania? Przeglądając się w jednym z najważniejszych kiedykolwiek powstałych tekstów, możemy zapytać samych siebie: jak dziś opowiadać o świecie? Gdzie znaleźliśmy się na kilka dekad przed skolonizowaniem Marsa? Czy sztuczna inteligencja odbierze pracę człowiekowi? Gdzie my jesteśmy? Co się z nami stało? I wreszcie:

„Wspaniała nauka. Rozwinie się nowy człowiek. A jednak czegoś żal” – jak pisał klasyk.

Na koniec

Warto mieć z tyłu głowy słowa austriackiego reżysera teatralnego i filmowego, Michaela Haneke: „Kontakt ze sztuką współczesną nie polega na czerpaniu z niej przyjemności. Specjalizuje się w tym popkultura, oferująca łatwe pocieszenie. Jestem przekonany, że konfrontacja z tym, co wytrąca z równowagi, przed czym chce się uciec, ma sens i swoją wagę. A nawet przynosi w końcu ulgę, bo uświadamia, że nie tylko my się boimy, cierpimy        w samotności i przeżywamy coś wyjątkowo bolesnego. Dzięki temu rodzi się poczucie głębszej wspólnoty, solidarności w klęsce i wstydzie.”

Czy może być coś bardziej „dostojewskiego”?

         

                                                                                                        Krzysztof Popiołek